niedziela, 10 kwietnia 2016

Przepraszam ❤

Cześć <3

 Chciałam was bardzo przeprosić, za moją długą nie obecność. Więc dlaczego mnie nie było? Ktoś włamał mi się na konta. To na bloggerze i Fb. 
Piszę "ktoś", ale doskonale wiem kto to był :))) *spokojnie żaden czytelnik* 
 Tak, wiem że mam spore opóźnienie, ale postaram się to nadrobić. Nie wiem kiedy next, bo po prostu nie miałam dostępu do konta, żeby to napisać :( Biorę się zaraz do roboty.
 Ps. Kocham te zdjęcie <3 





                                                           



POZDRAWIAM SERDECZNIE TEGO KOGOŚ :)


niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 3 ~ Dreams faded...

                                          Rozdział 3

 Ten rozdział dedykuję mojej klawiaturze. Przecież wiesz, że Cię kocham i szanuję. To po cholerę się psułaś !? ;-;

   ~ Emma ~ 

 Kobieta poszła przed siebie. Zrozumiałam, że mam iść za nią. Teraz zaczęłam się naprawdę bardzo stresować. Przecież pierwsze wrażanie jest najważniejsze. Byłam w progu salonu, kiedy spuściłam w dół.  Podniosłam ją do góry i uśmiechnęłam się. Nie wierzyłam własnym oczom... Mój pech mnie puścił ?! Na kanapie siedział Charlie.TAK CHARLIE LENEHAN ! Zrobiłam niepewnie jeden krok w jego stronę. Blondyn natychmiast wstał. I wyciągnął rękę w moją stronę.
   - Cześć, jestem Charlie. 
   - Cześć, Emma. - to chyba była ostatnia rzecz jakiej się po nim spodziewałam, ale chłopak po przywitaniu się ze mną po prostu ominął mnie i poszedł na górę. Aha. Dodatkowo był jakiś dziwny. Smutny (?) Raczej oschły w stosunku do mnie. Spojrzałam na panią Karen, w jej oczach widziałam narastającą złość.
   - Charls ! Wracaj tu natychmiast !
   -... 
   - Eh... Przepraszam za Charliego. To dla niego jest bardzo trudne.W przeciwieństwie do małej pamięta ojca. 
  - Rozumiem, nic się nie stało. - uśmiechnęłam się po raz kolejny. 
  - Zapomniałabym, to jest Brooke. - moja opiekunka wskazała na ogromny fotel na którym siedziała dziewczynka. Uśmiechałam się serdecznie w jej kierunku i podeszłam do fotela. 
  - Cześć Brooke ! Jestem Emma. 
  - Cześć. - blondynka wyglądała na bardzo wystraszoną. Zdaję mi się jednak, że była po prosty nieśmiała. Pani Karen poprosiła, aby mała oprowadziła mnie po domu, sama zaś poszła dokończyć przygotowanie posiłku. Brooke pomału  wygramoliła się z fotela i podeszła do mnie. 
   - To może najpierw do Twojego pokoju. ?
   - Dobrze. Brooke ?
   - Tak ? 
   -  Jesteś smutna ?
   - Nie. Tylko trochę głupio mi za brata. Nie powinien się tak zachować.  Nigdy nie widziała, żeby był dla kogoś tak nie miły. Zwykle uśmiecha się i jest inny. 
   - Wiem. Nie spodziewałam się u niego takiego zachowania.
   - Jesteś Bambino ? 
  Jak na 5 letnią dziewczynkę jest naprawdę bardzo mądra i spostrzegawcza. Rozmawiając z nią czuję jakbym rozmawiała z conajmiej 10 latką . 
  - Tak. Już prawie dwa lata. 
  -  Zgadłam ! Widać to po Tobie ! Szczególnie po twojej minie jak zobaczyłaś Charliego ! 
  - Hahaha, tak myślałam ! 
  - Leo pewie też chcesz poznać ?
  - Oczywiście. - prawdę mówiąc to sama nie wiem. Wolę już żyć w przekonaniu, że jest wspaniały i miły jak Charlie. Nie ma to jak zamieszkać z idolem, który traktuję Cię jak powietrze. Super. 
   - Okej... tu jest twój pokój. Naprzeciwko jest mój. Obok mojego mamy, a Charlie ma dwa drzwi dalej od twojego. Zapamiętałaś ? 
  - Na razie zapamiętałam tylko gdzie jest Twój. Jak nie będę mogła trafić do mojego, to przyjdę do Ciebie się spytać. 
  - Zapraszam. - blondynka szeroko się uśmiechnęła
  - Emma ! Brooke ! Obiad już gotowy ! 
 Dziewczynka zbiegła ze schodów, a ja starałam się ją dogonić. Z nadal bolącym brzuchem było to bardzo trudne. Musiałam się jednak postarać, bo wolałam się tam nie zgubić. Ku mojemu zdziwieniu Pani Karen wiedziała, że jestem weganką. Właściwie, jeśli zaprzyjaźniła się z moją mamą to powinna to wiedzieć, więc nie mam się co dziwić. Posiłek minął w ciszy. Karen zjadła najszybciej i zabrała się za zmywanie. Dziewczynka jadł bardzo powoli. Ma po mnie. A Charlie... nie przyszedł.  Gdy skończyłam jeść podziękowałam i poszłam do ''mojego'' pokoju, po drodze zabierając walizkę. Ledwo co ją doniosłam. Jakimś ogromnym cudem trafiłam do pomieszczenia, prawie że od razu. ( Nie mówiąc o tym, że najpierw weszłam do sypialni Pani Karen.) Pokój był urządzony kompletnie nie w moim stylu. Nie było najgorzej. Rozpakowałam się. Pokój był gigantycznych rozmiarów, co nie do końca mi się podobało. Wolę małe, przytulne pomieszczenia. Poprzesuwałam i poprzewieszałam kilka rzeczy. Pokój wyglądał minimalnie lepiej. Postanowiłam przejść się po ogrodzie. Schodziłam po schodach, kiedy ze swojego pokoju wyszedł Charlie. Spuściłam głowę i przyśpieszyłam kroku. Byłam przy drzwiach i dotknęłam klamki z zamiarem przekręcenia jej... 
  - Idziesz zwiedzać Bournemouth ? Sama możesz się zgubić. 
 Kobieta spojrzałam na Charlsa. Ja też przeniosłam wzrok na niego. Oboje widzieliśmy do czego zmierza. 
  - Nie, idę do ogrodu. Nie musi się Pani martwić.
  - Tylko nie pani ! Mów do mnie Karen.
  - Dobrze, Karen. 
 Wyszłam z domu i założyłam słuchawki. Nie wiem czemu, ale po prostu nie miałam ochoty słuchać BaM. Właściwie to wiem.Włączyłam '' Plan'' Sylwii Przybysz. Znam ją dłużej niż chłopaków. Trzy lata. Jako nie liczna trafiłam na jej kanał przed tym jak nagrała cover z Jasiem, chociaż firanką też jestem. Okrążyłam cały ogród kilka razy. Oczywiście jak zawsze przy słuchaniu muzyki rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Fajnie byłoby mieć przyjaciel, z którym można o tym porozmawiać. Na razie prawda jest tak, że nikogo tu nie znam. Spotkałam idola i nawet z nim mieszkam. Historia niczym z fanfiction. Teraz tylko poznać Leo zaprzyjaźnić się z nim, albo lepiej ! Od razu zostać jego dziewczyna ! Jak mogłam na to nie wpaść !? Ta. Bardzo realne. Tym bardziej, że na razie mam już ich dość. Nie sadzę, żeby Leondre był inny... Nigdy nie pomyślałabym, że ich spotkam. Mogłam tylko o tym marzyć. Nigdy nie pomyślałam też, że można tak bardzo się mylić co do ludzi. Odblokowałam telefon i popatrzyłam na zegarek. 19.00.  Idę do ''domu''. Dom to jest. Tyle tylko, że nie mój. Weszłam do budynku.
  -  O ! Em już jesteś ! Właśnie miałam Cię wołać na kolacje. 
  - Pewnie jest pyszna jak obiad, ale podziękuję. Nie jestem głodna. 
  - Jeśli nie jesteś głodna, nie będę Cię zmuszać. Idź się lepiej już połóż, musisz być zmęczona po podróży.
  - Dobrze. 
 Weszłam do pokoju. Tym razem przy okazji obejrzałam pokój Brooke. Czy naprawdę tak ciężko jest zapamiętać jedne drzwi ?! Wzięłam długą kąpiel i zmyłam makijaż. 
 

Po założeniu piżamy usiadłam na parapecie i założyłam słuchawki. Odruchowo włączyłam Hopeful.  Wyłączyłam BaM i weszłam na YouTube. Znalazłam tam nową piosenkę  Sysi. Od razu zakochałam się w "Zmiany". Słuchałam tej piosenki przez pół nocy. W międzyczasie sprawdziłam facebooka. Naprawdę dawno mnie tu nie było. Zerknęłam na zegarek. 03.00. Ładnie, ładnie. Idealna godzina na zieloną herbatę i rysowanie. Zeszłam do kuchni. Pomieszczenie okazało się być o wiele większe niż myślałam. Po jakiś 20 minutach wróciłam do ''mojego'' królestwa. Znalezienie samego kranu sporo mi zajęło. Nie mówiąc o łyżce, torebce herbaty, szklance, czy chociażby czajniku. Zapaliłam lampkę, która stała na biurku. Obok niej postawiłam kubek i położyłam mój pamiętnik. Mam tam różne zdjęcia, cytaty, teksty piosenek i moje rysunki. Jednym słowem wszystko. Gdyby ktoś kiedyś bez mojej zgody ( której i tak nikomu nie udzielę) wziąłby go do ręki, natychmiast straciłby ją. Mały niepozorny notesik, a piszę w nim ponad 2 lata. Szybko zapisałam kolejną stronę. Zaczęłam coś szkicować, jednak z marnym skutkiem. Po raz kolejny włączyłam Zmiany. Przeniosłam się w zupełnie inny świat. Z tego ''innego świata'' zabrał mnie budzik. Jak to 06.00 ?! Tak szybko ?! Wzięłam zimny prysznic i nałożyłam makijaż, aby ukryć moje wory pod oczami. Ubrałam ''pierwsze, lepsze'' ubrania. Okazało się, że ładnie razem wyglądają.
 


    
Do torebki spakowałam krem przeciwsłoneczny, okulary, telefon i słuchawki.  Postanowiłam iść na spacer. Zaszłam na dół. Pusto. Zjadłam jabłko i wyszłam. Zamiast iść na miasto wybrałam się do lasu. Nie wyglądał na duży. Po 15 minutach znalazłam się na polance nad strumieniem. 
 Bardzo mi się te miejsce spodobało. Szum wody i śpiew ptaków... Wszystko to strasznie przypominało mi Polskę. Położyłam się na trawie i założyłam okulary przeciwsłoneczne. Zaczęłam oglądać chmury... Nie było ich dużo. Jedna wyglądała jak małą nutkę. Dawno nie śpiewałam, chociaż od dziecka uwielbiałam to robić. Kolejna rzecz, która przypomina mi o spokojnym dzieciństwie z Kate. Dwa małe drewniane domki obok siebie. Pod lasem nad błękitnym jeziorem. Podstawówka, pierwsze wzloty i upadki. Nigdy nie myślałam, że będę za tym tęsknić. Próby i ogromna scena, której teraz tak bardzo boję się. Kiedyś odliczałam dni do następnego występu. Scena byłam miejscem które kochałam. Nie ważne, czy śpiewałam czy grałam kolejną rolę. Włączyłam Little Mix - Little Me i zaczęłam głośno śpiewać. Wyobrażałam sobie, że jestem na wielkiej scenie. Przed mną stoją setki, jak nie tysiące ludzi, którzy przyszli tu, aby mnie posłuchać. Tylko mnie.  Prześpiewałam wszystkie piosenki, które miałam na telefonie. Po kilku godzinach zdałam sobie sprawę co ja wyprawiam. Wczoraj przeprowadziłam się do nowego miasta. Opiekuje się mną Karen. Okej. Przed 07.00 rano zniknęłam bez słowa i poszłam do lasu pośpiewać. Przecież nic się nie stanie ! Karen w ogóle się nie martwi ! Jak coś to zadzwoni ! Szkoda tylko, że nie ma nawet mojego numeru... Coś mi mówi, że powinnam jak najszybciej wracać. Odblokowałam telefon. 13.00... Pierwszy dzień i już przypał. Super. Jedyne co mi zostało to modlić się, żeby okazało się że Karen miała do pracy na 05.00. Nie dowie się nawet, że mnie nie było. Charlie pewnie średnio się mną interesuję, a Brooke... może nie zauważyła ? Zerwałam się z ziemi, podniosłam torebkę i pobiegłam w stronę domu. Mam nadzieje że ten las znam lepiej od Paryża. Wolałabym się nie zgubić. Nie minęło pięć minut, a byłam na miejscu. Dobrze, że nie brałam często zwolnień z WF. Wpadłam do domu zdyszana. Ciągle powtarzając w myślach '' Żeby jej nie było''. Zajrzałam do salonu. Przed telewizorem, na kanapie jakby nic się nie stało leżał mój braciszek. Po naszej ostatnie długiej rozmowie mogłam się tego spodziewać. Blondyn mnie nie zauważył. Ewentualnie udawał, że mnie nie widzi. Też możliwe.
   - Cześć Charlie. Gdzie Karen ?
   - W pracy.
  - A Brooke ?
  - Na górze. 
 Chłopak każdy wyraz wypowiadał obojętnym głosem, gapiąc się na duże, czarne urządzenie. Szczerze ? I tak jestem z niego dumna. Robi gigantyczne postępy. Wcześniej powiedział tylko trzy wyraz. A teraz ? Cztery ! Wdrapałam się mozolnie na piętro. Chciałam iść do Brooke, ale oczywiście trafiłam do ''mojego'' pokoju. Jak to jest, że potrafię się lepiej odnaleźć w lesie, niż w tym domu ? Rzuciłam torebkę na łózko i poszłam do małej. Dziewczynka siedziała na małej kanapie i rysowała coś. Był widocznie smutna.
   - Hej Brooke ! Coś się stało ? 
   - Em ?! Ja myślałam, że już nie wrócisz ! 
   - Dlaczego ? 
   - No, bo wszyscy są dla Ciebie niemili. A ja bardzo Cię lubię i zawsze chciałam mieć starszą siostrę. - no takiej wypowiedzi, to ja się nie spodziewałam ! Ktoś na tym świecie się o mnie martwi !? Mała pięcioletnia dziewczynka, ale i tak wywołała uśmiech na mojej twarzy. 
   - Uwierz mi nie takie rzeczy przeszłam. Z zresztą ty i Karen jesteście dla mnie miłe. 
  - A Charlie ?
  - Pępkiem świata nie jest. Na razie zachowuję się jak naprawdę małe dziecko, ale niedługo zrozumie. 
  - To nie chcesz uciec ?
  - Nie zamierzam. A tak zmieniając temat, to wiesz może na która godzinę twoja mama poszła do pracy ? 
   - 05.30. 
  - Uf... 
  - O co chodzi ? 
  - Nie ważne. Co robimy ? 
  - Zrobisz mi warkoczyka, bo Charlie nie umie ? 
  - Jasne. 
   Brooke podałam mi różową szczotkę. Rozczesałam jej długie blond włosy i zaplotłam w warkoczyka. Chociaż ja raczej nie spinałam włosów, miałam w tym sporą wprawę. Zawsze z Kate bawiliśmy się w fryzjerki, albo w kosmetyczki. Zawsze też kosmetykami mojej mamy, co nie koniecznie dobrze się kończyło. Szczególnie jak braliśmy droższe kosmetyki i całe zużywaliśmy. 
  - Emmaaaa pobawimy się w fryzjerki, proszęęę ?
  - Dobrze. Więc jakie upięcie sobie pani życzy ? 
  - Hm... Niech się zastanowię. Poproszę koka, z fioletowymi kokardkami.

                                                                           ***

  Bardzo się cieszę, że mogę pobawić się z małą. Na pewno lepiej spędzić z nią czas niż w samotności.  Gdy Brooke skończyła dziesiątą już z kolei fryzuję na mojej głowie (tym razem warkoczyk). Włączyła piosenki Martiny Stessel i zaczęła śpiewać skacząc po całym pokoju. Po chwili przyłączyłam się do niej. Piosenkę słyszałam pierwszy raz, więc moja wersja minimalne różniła się od oryginalnej. Sprawiło to, że dziewczynka popadła w śmiech, a ja oczywiście za nią. W tym momencie drzwi pokoju otworzyły się. Jak można przerywać taki piękny koncert ?!   
  - Cześć córeczko. O Emma ! Bawicie się ?
  - Tak mamo. Już wróciłaś ? Myślałam, że kończysz za godzinę. 
  - Urwałam się wcześniej. Chciałam w ogóle wziąć kilka dni wolnego, żeby spędzić z wami trochę czasu, szczególnie z Em, ale niestety nie mogłam. 
  - Nic nie szkodzi. Świetnie sobie z Brooke radzimy.
  - Właśnie widzę. Zrobić wam coś do jedzenia ? Pewnie jesteście głodne, bo jak znam Charlsa i jego zdolności, nic nie ugotował.
  - Zgadłaś ! - krzyknęłam równo z blondynką. Właściwie to ja mogłam coś ugotować, ale nie wiem czy małej posmakowałoby wegańskie danie.
  - Dobrze, już idę i nie przeszkadzam wam. 
  - Co teraz śpiewamy ? 
  - Nie oglądam Violetty i nie znam żadnych piosenek. Ty coś wybierz.
  - Oki. Ooo to jest fajne ! No sé si hago bien, no sé si hago mal
No sé si decirlo, no sé si callar... Tu masz słowa, śpiewaj dalej !
  - Yyy..  *
Uratował mnie Charlie, który właśnie wszedł do pokoju. Ponieważ mój hiszpański jest na wysokim poziomie, lepiej żebym tego nie śpiewała. 
  - Dziewczyny obiad już jest. 
  - Okej, już idziemy ! - krzyknęła blondynka wyłączając piosenkę. Uf. Następna piosenka Violetty nie zostanie prze zemnie okaleczona. Właściwie, to nie bezpośrednie prze zemnie, ale przez mój hiszpański. Umiem tylko podstawę podstawy. Z czytaniem nie tak źle, gorzej z mówienie. Zaszłam z Brooke do kuchni. Charls je i przebywa w tym  samym pomieszczeniu, co ja ! O mój Boże, co ja takiego zrobiłam, że zasłużyłam na takie wyróżnienie ? Poczekam, może nawet ''Smacznego'' powie.
  - Smacznego ! - natychmiast oderwałam wzrok od talerza i szukałam osoby, która wypowiedziała te słowo. Charlie podniósł głowę w tym samym momencie co ja, więc odpada. Karen donosiła surówkę, którą z Brooke zdążyliśmy już zjeść. Więc Brooke...
  - Dziękuje i nawzajem - uśmiechnęłam się serdecznie do dziewczynki. Jejku jaka ona jest do mnie podobna. Do brata z resztą też. Dokończyłam tofu i podałam Karen talerz.
  - Dziękuję, pyszne było. Pomóc Ci ?
  - Również dziękuję, Za zmywaniem poradzę sobie. Idź z Brooke na górę przyszykować się, jak Charlie wygrzebie się idziemy oprowadzić cię.
  - Dobrze. - podeszłam z powrotem do stołu - Brooke, pospiesz się.
  - Już kończę. - pięciolatka podałam mi talerz, który zaniosłam do Karen. Wzięłam dziewczynkę za rękę i poszliśmy na górę.
  - Przebierasz się czy tak idziesz ?
  - Pójdę przebrać się.
  - Dobrze. Pomóc Ci w czymś ?
  - Nie poradzę sobie sama. A ty się nie przebierasz ?
  - Nie, tylko włosy uczeszę.
  - To idę.
  - Okej. 
 Weszłam do mojego pokoju, zamykając drzwi. Pierwszy raz trafiłam tu od razu ! Yea ! Wiedziałam że mi się uda. Może dla tego, że Brooke odprowadziła mnie pod same drzwi (?).  Rozpuściłam warkocza, którego wcześniej zrobiła mi dziewczynka. Wzięłam szczotkę i przeczesałam włosy. Popsikałam się ulubioną perfumą i ostatni raz spojrzałam w lustro. Chuda, blada i nie wyspana. Z takim wyglądem szybko znajdziesz znajomych. Mam to jak w banku. Zabrałam torebkę z łóżka i poszłam na dół, gdzie czekała Karen z Charliem.
  - Brooke jeszcze nie ma ?
  - Nie, mówiła że idzie się przebrać.
  - Charlie, idź po nią. - chłopak spojrzał spod telefonu na matkę. Wyraźnie było widać, że nie wie nawet o co chodzi.
  - Chociaż, jak się przebiera, to lepiej będzie jeśli ja tam pójdę. - moja opiekunka zniknęła za drzwiami frontowymi. Spojrzałam na blondyna, który w ułamku sekundy przeniósł wzrok na telefon. Postanowiłam pójść w jego ślady, i tak sobie raczej nie porozmawiamy. Po chwili Karen wróciła z Brooke. Charlie ponownie oderwał się od telefonu.
  - Co tak długo ?
  - Nie mogłam znaleźć bluzki.
  - Aha.
Dziewczynka podeszła do mnie i złapała nie za rękę. Uśmiechnęłam się do niej i popatrzyła na Karen, która właśnie skończyła zamykać drzwi. 
  - Dobrze idziemy !
  - Gdzie najpierw ?
  - Centrum miasta, kochanie. - kobieta z gniewem spojrzałam w kierunku chłopaka - Charls ! Schowaj ten telefon !
  - Po co ?
  - Nie zadawaj głupich pytań !
  - Yhg. - blondyn nie chętnie schował telefon do kieszonki. Uśmiechnęłam się z Brooke.
  - Uzależniony. - powiedziałam łagodnym głosem, uśmiechając się szeroka, żeby jeszcze bardziej podkreślić, że żartuję.
  - Nawet jeśli, nie twoja sprawa.
  - Charls do jasnej cholery ! Zachowujesz się jak kilku letnie dziecko ! Masz ją natychmiast przeprosić ! Rozumiesz ?!
  - Tak rozumiem, ale nie mam zamiaru tego robić. Myślisz, że jestem naiwny jak Brooke ? Jeśli tak, to mylisz się. Jej wystarczy wcisnąć jakąś tanią bajeczkę typu '' Przecież jej mama nie wiedziała, że jest żonaty ! Skąd mogła wiedzieć ? '' Przecież jest tak głupia, że nie zauważyła nawet obrączki. Nie mam zamiaru spędzać z nią czasu. ''No, ale to przecież twoja siostra !'' Nie, to jest moja siostra i nigdy nie będzie. Idźcie dalej bawić się w wspaniałą rodzinkę ! Ja nie zamierzam w tym uczestniczyć. 
  - Przegiąłeś. - to jedne słowo które wypowiedziała Karen. Momentalnie oczy mi się zaszkliły. Jak on mógł ?! Jak ?! Nie będziesz płakać. Nie teraz. Musisz mu pokazać, że masz go w dupie. Chociaż tak nie jest.
  - Jak już to była, a tak poza tym to mam coś dla ciebie. - otworzyłam torebkę i zaczęłam ja przeszukiwać. Przecież ją brałam ! Musi gdzieś tu być. Nadal grzebiąc w torbie spojrzałam na Charliego. Był wyraźnie zdziwiony. Nie dam się. Nie tym razem.  Jest ! Wkońcu ! 
  - Proszę, możesz ja wziąć. Mi już się nie przyda. - gdy to powiedziałam podałam mu białą wstążkę z napisem Bambino.  Jego mina mówiłam więcej, niż tysiąc słów...  
  - Idziemy ? - zwróciłam się do zapłakanej dziewczynki i Karen.
  - Tak - rzuciła ze złością kobieta. Odwróciliśmy się do blondyna tyłem i odeszliśmy w kierunku ogromnej fontanny. 
  - Jesteś Bambino ?!  
  - Byłam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* Dlaczego to jest małe ?! Wrr ;-;

 Hello it's me !

 Piszę, bo chcę sprawdzić, czy ktoś jeszcze o tym blogu pamięta. Nie, no dobra żartuję xD Chociaż naprawdę nie zdziwię się jeśli tak będzie. Wiem, że słabe usprawiedliwienie, ale klawiatura mnie nie kocha ;-; Jak nacisnę ''z'' to pisze ''y'' i na odwrót xD Spacja jest na przecinku, a kasuję enterem :') Uprzedzając pytania, odpowiedzi pisałam na telefonie, który z resztą też mnie nie lubi ;-; Dlaczego ? Postawiłam napisać rozdział na telefonie, ale blogger wolał mi go skasować. ( Tak, zapisałam xD ) Co do rozdziału, to jakiś smutny wyszedł -,- Od razu obiecuję, że wesoło jeszcze będzie, bo calutkie fanfiction mam z góry zaplanowane ;) Niestety rozdziałów na zapas nie pisałam :( Teraz żałuję xD No, tak jeszcze jedna sprawa. To jest ff BaM. Nie o samym Charliem. Leo też będzie, spokojnie :') Kiedy ? Nie powiem xD Zła ja :D Hyhy xD
                                                  




poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 2 ~ „Nothing happens without a reason.”

                                            Rozdział 2 

   ~ Emma ~ 

Delikatnie podwinęłam bluzkę odsłaniając blizny. Te po pobiciach i te po żyletce... Nagle do łazienki weszła lekarka, która opiekowała się moją mama. Szybko poprawiłam bluzkę i schowałam moje "zbawienie'' do kieszonki od spodni.

  - Dzień dobry !

  Ta... bardzo dobry...


  - Dzień dobry. Czy moja mama...


Nie dokończyłam zdania. Głos mi się załamał. Nie potrafiłam wymówić tego wyrazu... 


   - Nie, ale jest znacznie gorzej. Przenieśliśmy ją na inny oddział. Możliwe, że nie przeżyje nocy... Przykro mi.


   - A... mogę ją odwiedzić ? 

   -  Oczywiście, sala numer 12.

   - Dobrze, dziękuję. Dowiedzenia !

   
Wybiegłam z pomieszczenia szukając sali w której znajduję się moja rodzicielka. Już nie płakałam. Potrafię świetnie ukrywać uczucia. W Polsce przez 4 lata chodziłam z Kate na zajęcia teatralne. Wiele razy występowałam. We Francji jakoś zabrakło mi pewności siebie. Zamknęłam się w sobie...  

   - W końcu !


 Krzyknęłam sama do siebie. I do tego po Polsku. Teraz już naprawdę wszyscy na korytarzu patrzą na mnie jak na idiotkę. Trudno... Przez dwa lata nie mówiłam po Polsku, więc nie spodziewałam się, że pamiętam jeszcze mój ojczysty język. Sala numer 12. Nie możesz płakać. Musisz pokazać, że jesteś silna, że poradzisz sobie po śmierci mamy. Przecież jak ona zobaczy jak płacze to do końca się załamie. Łapię za klamkę i biorę głęboki wdech... Dasz radę. MUSISZ... Pociągałam delikatnie za nią i weszłam do sali. Ujrzałam uśmiechniętą brunetkę. Jak ona może uśmiechać się w takiej sytuacji ?! 


   - Cześć mamo !


   - Cześć słoneczko ! Co tak późno ? Stało się coś ?


 Co ja mam niby zrobić ? Okłamać umierającą mamę... czy bić jej gwóźdź do trumny ? Lubię szczerych ludzi i sama staram się taka być. No właśnie, staram się. Niestety, ale nie mam wyjścia...


   - Nie... Po prostu zapomniałam torebki ze szkoły.


   - Ah... czego innego mogłam się po Tobie spodziewać ? Teraz musimy porozmawiać na inny temat...


  - Ale jaki ?


   - Jesteś strasznie nie cierpliwa, masz to po tacie...


 Z jej bladej twarzy zniknął uśmiech. Wiem ile musiał ją kosztować... Zdziwiło mnie tylko jedno. Dlaczego wspomniała o moim ojcu ? Nigdy o nim nie rozmawiałyśmy. On dla nas nie istniał. Chociaż wiedziałam jakim jest draniem i tak zawsze za nim tęskniłam. Właściwie nigdy go nie znałam, ale zawsze brakowało mi taty. Pomału łączyłam fakty... No tak teraz pewnie zamieszkam u niego. Jedyne co o nim wiem to to, że ma na imię Michael. Postanowiłam przerwać ciszę..


   - Teraz zamieszkam u taty ?

   - Nie. On zniszczył życie nie tylko nam, ale i jego żonie. Kiedy się ze mną umawiał był już po ślubie. Oczywiście nie wiedziałam o tym. Zostawił mnie kiedy byłam w ciąży. Oprócz Ciebie ma syna i...

   - To ja mam brata ?! 

   - Tak, brata i siostrę. Kiedy ich mama dowiedziała się o zdradzie wzięła rozwód z Twoim ojcem...

   - Skąd to wiesz ?!

   - Okazała się być naprawdę niezwykle miłą i serdeczną kobietą. Odszukałam mnie i chciała wszystko wyjaśnić. Prawda jest taka, że zranił tak samo ją jak i mnie. Nie miała do mnie żalu. Zaproponowała mi pomoc finansową. Oczywiście odmówiłam. Zaprzyjaźniliśmy się. Kiedy dowiedziałam się, że jestem chora pocieszała mnie i wspierała. Raz wyżaliłam się jej, że boję się o Ciebie. Nie wiedziałam co się z Tobą stanie jak mnie zabraknie. Na szczęście wpadła na pomysł, żebyś zamieszkała u nich.

  Nastała cisza. Wszystko docierało do mnie powoli... Przecież ja ich nie znam ! Poza tym jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ta kobieta od tak zaprzyjaźniła się z moją mamą... Może oni chcą się na mnie zemścić ?! Albo coś gorszego... 

   - Masz. - mama podała mi niewielką kopertę - W środku jest adres. Do 18 roku życia ona jest twoją prawną opiekunką. Później możesz tam zostać, lub wyprowadzić się...  Wybór zależy od ciebie.

   - Wyprowadzę się.

   - Przecież jeszcze nawet tam nie byłaś. No cóż zrobisz jak uważasz.... Zapomniałabym !  

 Kobieta wyjęła z  szafki nocnej obok bilet. NA SAMOLOT !? Dobrze wie jak bardzo boję się latać samolotami. Droga do Francji zajęła nam jakieś 20 godzin. Tak jechaliśmy autobusami...

   - Mamo, czy to jest bilet na samolot ? Na prawdę nie mogę jechać jakimś autobusem ?

   - Chcesz jechać do Anglii autobusem ?

   - Do Angli ?! Są promy...

  - Ale musisz wyjechać już jutro. Przykro mi. Poradzisz sobie... Dosiądziesz się do kogoś, jak dolecisz zamówisz taksówkę na adres, który jest w kopercie. Angielski znasz lepiej od Francuskiego, więc sądzę, że większych problemów nie będziesz miała.

   - Trudno... To znaczy, że szkołę też zmieniam ? 

   - Tak. 

 To chyba jedyna wiadomość, która w jakimś stopniu ucieszyła mnie. Może tam wszystko będzie inaczej ? No właśnie może...

   - Wiesz, że już 18.30 ? Już kończą się odwiedziny. Jeśli jutro wyjeżdżam to znaczy, że już się nie zobaczymy... 

  - Pamiętaj, miłość sięga poza grób...

 Na te słowa oczy mi się zaszkliły. Brunetka rozłożyła ręce. Wstałam z zamiarem przytulenia jej. Jednak uniemożliwiła mi to jakaś starsza pielęgniarka, która weszła do pomieszczenia...

   - Co ty tu dziecko robisz ?! Odwiedziny skończyły się kilka minut temu. Proszę natychmiast opuścić salę !

  - Dobrze, tylko... 

  - Nie rozumiesz ? Mam zawołać ochronę ?! 

 Gdyby nie to, że mama dobrze mnie wychowała to powiedziałabym co o niej myślę. Z nią i tak nie wygram, więc posłusznie wyszłam. Mam nadzieje, że będzie miała mnie na sumieniu do końca życia. Skierowałam się w stronę przystanku. Zobaczyłam autobus. Cholera nie zdążę ! Zaczęłam biec stronę odjeżdżającego pojazdu. Oczywiście nie zdążyłam. Szczęście...
 Założyłam słuchawki i poszłam przed siebie. Tak, przez mieszkam tu dwa lat i nadal nie wiem w której części Paryża jestem... 

                                                       * W domu*   

 Znalazłam klucze w torebce i otworzyłam nimi mieszkanie. Od razu weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Założyłam piżamę i zmyłam makijaż. 
 

 Jeszcze tylko rozczesać włosy i jestem gotowa do spania. Zapomniałam...  prawie nie śpię. Od wyjazdu nie mogę zasnąć. Po prostu stałam się jakoś bardziej strachliwa. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie zieloną herbatę. Zaczęłam zastanawiać się nad sensem mojego życia... właściwie  to nad jego brakiem. Z przyjaciółką nie mam kontaktu. Moja mam może już nie żyje... No tak mam jeszcze idoli i jedno marzenie. Jedyną rzecz, która trzyma mnie przy życiu. Nadzieję... nadzieję, że spotkam kiedyś Leo i Charliego. Podziękuję im za wszystko i przytulę. Niby nic takiego, ale i tak to jest nie realne. Oni nawet niewiedzą o moim istnieniu. Są gwiazdami i mają dużo fanek na całym świecie, spełniają marzenia. A ja ? A ja jestem nikim... 
 01.00 Pójdę lepiej położyć się, chociaż i tak raczej nie zasnę. Posłucham chwilę muzyki. Pierwszy raz odruchowo zamiast włączyć albo Hopeful, albo Stay Strong włączyłam Just Remember. W sumie bardziej pasuję do mojej sytuacji. Wszystkie ich piosenki są takie prawdziwe...
 Postanowiłam spakować się. Wyjęłam z szafy dużą miętową walizkę. Nie wiem jak mi się to udało, ale wszystkie rzeczy idealnie mi się do niej zmieściły. Właściwie dużo tego nie było. 02.15. Położyłam się i jakimś cudem zasnęłam...

                                                                   *Rano* 

 Obudziłam się o 05.00. Poszłam do toalety i wykąpałam się dokładnie. Cały czas podśpiewywałam Keep Smiling. Może to początek nowego, lepszego życia ? Wyjrzałam za okno. Burza... Mojego optymizmu nic dzisiaj nie popsuję, nie ma mowy ! Ubrałam się, przeczesałam włosy i zrobiłam leciutki makijaż.

 

 Weszłam do kuchni i wzięłam z lodówki jogurt. (oczywiście sojowy) Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść moje ''śniadanie''. 06.00. Trzeba już pomału zbierać się na lotnisko. Ostatni raz rozejrzałam się po moim pokoju. Na łóżku zauważyłam małą książkę. Jak mogłam zapomnieć o pamiętniku ?! Wrzuciłam szybko go do walizki i wyszłam z domu. Tyle wspomnień... dobrych... i złych. Właściwie więcej złych... Nie mam co się martwić. Gorzej już raczej być nie może. Nawet jeśli w Anglii będzie mi złe, nie będzie gorzej niż tu. Na pewno... 
 Na lotnisko poszłam pieszo, znajduję się bowiem pod firmą w której pracowałam moja mama. Droga zajęłam mi pół godziny. Lot mam o 8.00, więc poszłam do kawiarni.
  
                                                            *W samolocie* 


 Założyłam słuchawki i włączyłam Stay Strong. Okej godzinka i pół, jesteśmy na miejscu... Zajęłam miejsce na końcu samolotu przy oknie. Maszyna ruszyłam, a ja mocno zacisnęłam dłonie.   Zaczęłam żałować, że usiadłam na końcu... Wcześniej o tym nie pomyślałam. Poczułam jak samolot delikatnie wzbija się ku górze. Uf... już po wszystkim. Zamknęłam oczy i odwróciłam twarz w stronę okna. Usłyszałam : 

                                                         No more pain, 
                                                        No more tears, 
                                         There's no need to cry no more,
                                           There' s nothing left to fear.  

( W tłumaczeniu ) 
  
   Nigdy więcej bólu,
  Nigdy więcej łez,
 Nie trzeba już więcej płakać, 
Nie ma czego się bać. 


 Otworzyłam oczy i spojrzałam w okno. Nie ma czego się bać. Choć brzmi to banalnie, ale cały sądziłam, że samolot spadnie.  Włączyłam Shining Star i z niecierpliwością patrzyłam na zegarek...

                                                             * W Anglii * 

 Podróż minęłam mi w miarę szybko. Zdecydowanie najgorsze było lądowanie... Odebrałam swój bagaż i udałam się w stronę stojącej przy ulicy taksówki. 

   - Dzień dobry ! Ma pan chwilkę ? 

  - Dzień dobry, oczywiście ! Zapraszam !
  
 Ku mojemu zdziwieniu, taksówkarz był bardzo miły i nawet otworzył mi drzwi. Nie wspominając o tym, że nie patrzył na mnie jak na jakieś dziwadło i nie zwracał uwagi na mój ledwo wyczuwalny (ale jednak) Polsko-Francuzki akcent. Teraz, aby tylko wszyscy tacy byli. Wytrzymam jakoś te 3 lata do osiemnastki i wyjadę. 

   - Ma panienka adres ?

   - Tak - podałam mężczyźnie kartkę, którą chwilę wcześniej wyjęłam z koperty. 

   - Chwilką bym tego nie nazwał... To ładne 2 godziny drogi... Trudno, ruszamy ! Zapnij pasy !   

 Posłusznie zapięłam pasy, a pojazd ruszył. Włączyłam Hopeful i przysnęłam...

                                                           *  2 godziny później * 
   
 - Wstajemy ! Jesteśmy na miejscu ! 

 Szybko wstałam i zapłaciłam za kurs.

   - Do widzenia !    

   - Do widzenia !

 Wyszyłam z auta, i rozejrzałam się dookoła. Mam nadzieję, że zawiózł mnie pod dobry adres.
Odwróciłam się i stanęłam jak wryta. Zobaczyłam duży, piękny dom z ogromnym zadbanym ogrodem. Podeszłam do furtki i delikatnie pociągnęłam za klamkę. Okazało się, że brama była otwarta. Szłam chodnikiem ciągnąć za sobą ciężka walizkę. Cicho zapukałam w drzwi. 

   - Dzień dobry kochanie ! Jak podróż ?

 Wszystkie moje wątpliwości, co do Anglików zostały natychmiast rozwiane...

   - Dzień dobry ! Nie najlepiej. Trochę boje się latać samolotami, ale już jest dobrze.

   - Oj biedactwo... Chodź do środka.

 Pomału weszłam do przedpokoju. Chociaż był sporych rozmiarów, był także bardzo przytulny.

 - Walizkę na razie zostaw tutaj. 

 Kobieta poszła przed siebie. Zrozumiałam, że mam iść za nią. Teraz zaczęłam się naprawdę bardzo stresować. Przecież pierwsze wrażanie jest najważniejsze. Byłam w progu salonu, kiedy spuściłam w dół.  Podniosłam ją do góry i uśmiechnęłam się. Nie wierzyłam własnym oczom... Mój pech mnie puścił ? 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Hej !
 Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale czeka na mnie mega trudny tydzień. Dwie prace klasowe i kilka kartkówek. Jednym słowem MASAKRA. 
 Mam nadzieję, że lubicie zwroty akcji. ( Ja bardzo :D) Będzie ich naprawdę dużo, więc radzę przyzwyczaić się xD Pracę nad rozdziałem dodatkowo utrudniał mi nasz kochany Leoś.              
( Myślę, że wszyscy widzieli co wyprawiał na snapie xD) Także wszelkie zażalenia kierujcie do niego i moich nauczycieli :) Piszę to i dalej płaczę ze śmiechu xD  Kiedy next ? Nie wiem. Następny tydzień POWINIEN być luźniejszy. Teraz idę uczyć się słówek z calutkiego rozdziału z angielskiego. (nawet nie wiem o czym był, ale nie ważne xD) 

 P.S. Nie bijcie za końcówkę : ) Też was kocham xD


           

poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 1 ~ „If you are going through hell, keep going.”

                                         Rozdział 1 

   ~ Emma ~

  Trzeba wstać i ogarnąć się. Wzięłam prysznic i ubrałam się.  
 .


    Zrobiłam delikatny makijaż. Jestem weganką, więc mam idealnie czystą cerę i jestem bardzo chuda i wysportowana. Same plusy, a dodatkowo ratuję życie kilku świnką. Po nałożeniu malinowej pomadki rozczesałam włosy. Mam naturalnie kręcone i na szczęście nie muszę się bardzo męczyć z układaniem ich. 
 

 Weszłam do kuchni. Hm.. 07.30 no nieźle. Nie wiedziałam, że potrafię umyć się, przebrać, uczesać i umalować w 30 min. Zrobiłam sobie sałatkę i włączyłam Bars and Melody - Hopeful. Tradycyjnie zaczęłam śpiewać razem Charliem. Muszę przyznać, że mój głos jest bardzo podobny do jego...
  Po przesłuchaniu wszystkich piosenek poszłam do mojego pokoju spakować się. Wróciłam z torebką w ręku i ruszyłam w stronę szkoły. Po drodze rozmyślałam o Polsce. Tam wszystko było inne niż tutaj. Ludzie byli mili i życzliwi. Mówili ''Dzień dobry !'' nawet obcokrajowcom. Ja mieszkam tu już dwa lata, a Francuzi patrzą się na mnie jakbym przyleciała z innej planety. Jak przyjechałam umiałam już nawet język, musiałam tylko wyrobić akcent.
  Pod budynek doszłam w jakieś 25 minut. Nie chcę tam iść... ale muszę. Stay Strong, dasz radę ! Weszłam na salę gimnastyczną i zajęłam miejsce z tyłu, mając nadzieję, że nikt mnie nie zobaczy. Jeszcze 2 minuty do apelu... 

                                                      *Dwie godziny później* 


  W końcu wakacje ! Jeszcze tylko jak najszybciej wybiec ze szkoły bocznym wyjściem i obędzie się bez siniaków. Biegłam przez korytarz, jeszcze parę metrów i drzwi... 
Niestety, nie tym razem... Poczułam mocne szarpnięcie za ramię.
   
   - Tom, Luke ! Chodźcie szybko ! Paczcie kogo mam !

Odwróciłam się i ujrzałam Eve dziewczynę Luka. Popchnęłam ją lekko i zaczęłam uciekać. Na moje nieszczęście wpadłam prosto na Toma. Lepiej wpakować się nie mogłam... 
  
   - Gdzie tak uciekasz ?!

   - Przed nami i tak nie uciekniesz... 

Właściwe to mają racje. Nie wiem jak oni to robią. Uciekam od jednego, a trafiam na drugiego... Eh moje szczęście ... 

   - To jak, masz pieniądze ?!

 Moja mama od paru miesięcy nie pracuję. Chociaż było jej naprawdę ciężko nie podawała się. Nawet ja zaczęłam sprzedawać moje szkice i obrazy w internecie. Były z tego grosze. Szef mamy wiedział, że jest chora i potrzebuje na leki, ale i tak wyrzucił ją. To dla tej pracy przeprowadziliśmy się do Francji.  W myśli szukałam w torebce pieniędzy. Przypomniało mi się o drobnych na autobus do szpitala, ale nie mogłam ich im oddać. Paryż to ogromne miasto, a ja pamiętam tylko przystanek z którego autobus kursuje pod park obok szpitala. Bez pieniędzy na bilet nie zobaczę mamy. Jeśli jeszcze żyje... 

   - Nie mam nic. Odwalcie się ode mnie !

 Nie wiem skąd znalazłam tyle odwagi, ale sprzeciwiłam im się. Pierwszy raz w życiu. I pewnie ostatni... Na reakcję moich prześladowców nie musiałam długo czekać. Luke zaciągną mnie za szkołę. Na horyzoncie ujrzałam las. Teraz na pewno nikt mi nie pomoże. Właściwie zawsze tak jest. Zawsze ludzie przechodzą obojętnie. Przecież to tylko kilka dzieciaków bawią się. Nic jej nie zrobią. Wystarczy trochę współczucia, ludzkich odruchów. Ile kosztuję zwykłe ''Zostawcie ją ! Nic ci nie zrobili ?''?! Nic, dla zwykłych ludzi nic, ale dla mnie wiele. Ja nie potrafiłabym nie zareagować. Poczułam mocne kopnięcie w brzuch. Zawsze tu zadają najwięcej ciosów. Dobrze wiedzą, że tu najbardziej boli. Moja skóra tam zrobiła się tak delikatna, że siniaki goją się bardzo długo. Ile ? Nie wiem. Przez te dwa lata zdążyłam zapomnieć jak wygląda mój brzuch bez nich. Jeszcze jedno kopnięcie... kolejne... i kolejne. Po 15 minutach straciłam równowagę i przewróciłam się na górę kamieni. Śmiechy nasiliły się, a obraz rozmazał się. Przymrużyłam oczy wyostrzając obraz. Zobaczyłam brunetkę chowającą moje pieniądze. Nigdzie nie widziałam chłopaków. Usłyszałam dźwięk odblokowywania telefonu. Spojrzałam w tamtą stronę. Ujrzałam dwie sylwetki. Zgaduję, że byli to Luke i Tom. Nie myliłam się... Jeden z nich trzymał w ręku mój telefon...

   - Co to za dwa pedały na tapecie ? Hahahaha ! 

   - Pokaż ! 

 Dopiero teraz rozpłakałam się. Mogli mnie przezywać, okradać, a nawet bić... Ale nie ich ! 
     - Od-oddaj...

To jedyne co udało mi się wymówić. Nie sądzę, żeby grzecznie oddali mi telefon. Właściwie nie był drogi, więc nie opłaca się im go sprzedawać. Zabrali mi go raczej po to aby bardziej mnie skompromitować.    

   - E... nie pójdzie nawet za 50 euro. Zabierz go sobie.

 Nie oddał mi go. Po prostu nim rzucił. Pomału podniosłam telefon i torebkę. Już miałam uciec, ale zatrzymał mnie Tom.

  - Ej ! jeszcze nie skończyłem z tobą ! Pozwolił ci ktoś iść ?!

 I tak nie uciekłabym. Wszystko tak mocno mnie boli, że ledwo co mogę oddychać, a co dopiero biec. Jeden cios... kolejny... i jeszcze jeden. Wtedy zemdlałam. Nie należę do osób odpornych na ból.  
  Usłyszałam cichy głos. " Wszystko dobrze księżniczko ?" i jeszcze jeden. Piękny i melodyjny...
 '' Jesteśmy przy Tobie ''. Mimo bólu uśmiechnęłam się. Otworzyłam oczy i ujrzałam kałużę krwi. Byłam sama. Musiałam bardzo mocno uderzyć się w głowę... Moje ubrania były całe czerwone. Na pieniędzy na bilet i tak nie mam., więc muszę wrócić do domu. Wstałam i poszłam bocznymi uliczkami do miejsca mojego zamieszkania. Droga zajęła mi trochę ponad godzinę. Po otworzeniu drzwi od razu poszłam do łazienki przebrać się.   



 Na szczęście na nogach i rękach nie miałam siniaków. Szybko przepakowałam się i ruszyłam w stronę przystanku. Na autobus czekałam tylko 4 minuty. Po zajęciu miejsca założyłam słuchawki i włączyłam Bars and Melody - Stay Strong. Zawsze ich piosenki pomagały mi. Przez pierwsze dwa miesiące od przeprowadzki utrzymywałam jeszcze kontakt z Kate (moją przyjaciółką). To ona wysłała mi ich występ w Mam Talent. Wtedy nie radziłam sobie. Dowiedziałam się o chorobie mamy i zaczęli mnie prześladować. Miałam dość życia i chciałam się zabić. Kate zdążyła w ostatniej chwili... 
 Pojazd dojechał pod park. Natychmiast wybiegłam ze autobusu i skierowałam się w stronę szpitala. Odnalezienie sali w której leżała moja mama nie zajęło mi dużo czasu. Pociągnęłam za klamkę i ujrzałam puste łóżko. Nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać... Łzy spływały mi po policzkach. Pobiegłam do toalety. Poczułam mocny ból w klatce piersiowej. Co ja robię ?! Przecież nie powinnam biegać ! Wyciągnęłam z torebki mały ostry przedmiot. Delikatnie podwinęłam bluzkę odsłaniając blizny. Te po pobiciach i te po żyletce... 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejo ! 
Od razu przepraszam za błędy i za taki smutny rozdział :) Krótki, bo chciałam go jak najszybciej wstawić (i zrobić jakąś ciekawszą końcówkę xD). Pozdrawiam Misie :* Next wstawię do niedzieli <3       


                
    




sobota, 13 lutego 2016

Prolog

                                      Prolog 

     ~ Emma ~

  Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. 06.00. Dzisiaj nareszcie jest zakończenie roku ! Czekają na mnie dwa długie miesiące odpoczynku... od szkoły... od problemów i od... prześladowców. Tak... od prześladowców...
  Jestem Polką jednak 2 lata temu przeprowadziłam się z mamą do Francji. Mam tylko ją... no i idoli oczywiście, Od dwóch lat jestem Bambino. Gdyby nie oni pewnie nie było by mnie tu... Jednak mój wrodzony pech nigdy mnie nie opuszcza. Moja mama jest chora na raka. Wczoraj poczuła się gorzej i zawieźli ją do szpitala. Boję się... Boję się, że to już koniec. Nie mam żadnej rodziny. Nawet znajomych. Mam tylko jedną przyjaciółkę, która była dla mnie jak siostra. Niestety, po moim wyjeździe kontakt się urwał...
  Moje przemyślenia przerwał budzik. Już 07.00 ?! Boże jak ten czas szybko leci... Na szczęście apel zaczyna się o 09.00. Trzeba wstać i ogarnąć się ...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć wszystkim !

 Jest to moje pierwsze ff, więc proszę o wyrozumiałość. Szczególnie, że najlepsza z j. polskiego nie jestem xD Rozdziały będą się pojawiać minimum raz w tygodniu. Hm... a może i codziennie zależy od nauki :D. Pozdrawiam i do następnego :*